W telewizji widzimy ludzi, którzy robią coś dobrego, zbierają śmieci na plażach całego świata. To dobre działanie, ale kto sprawił, że jest potrzebne? Nigdy nie patrzymy na tych, którzy naśmiecili, na ich chciwość, gniew i niewiedzę w pełnym rozmiarze. Postępujecie więc dobrze, ale śmieci to objaw, a przyczyna to my – my jesteśmy przyczyną zmian klimatycznych, nie amazon.com. (…) Chodzi mi o to, że sam też jestem klientem Amazona, bo to wygodne, łatwe, tylko że wszyscy to karmimy, nie pozwalamy się temu zatrzymać, bo w tym uczestniczymy. Jak to zatrzymać? Możesz próbować albo możesz powstrzymać to tu (wskazuje na siebie). To nad tym musisz pracować. Jak w rodzinie, w której jedno z dzieci doświadcza trudności. Ktoś mówi, że powinno się je wysłać do terapeuty, ale tak naprawdę cała rodzina ma swój udział w tych trudnościach – także rodzice i pozostałe dzieci.
Wracam na okrągło do tego, jak ważna jest praca nad sobą w takim zendo [sali medytacji] jak to. Innego miejsca nie ma. Wszędzie indziej chodzi o rozrywkę. A tu nagle przychodzi ci umrzeć, i co wtedy? Chodzi mi o to, że to straszne! Powinniśmy pracować nad sobą, bo to stąd bierze się to wszystko. Żadnego innego miejsca i czasu nie ma. (…)
Czyli w gruncie rzeczy w zen – a nawet jeśli tego tak nie nazywamy – ludzkość potrzebuje świadomości. Nie musimy podbijać świata. Nie musimy nim rządzić. Nie musimy sterować zmianą klimatu, ani nią powodować, bo szukamy zmiany wewnętrznej. To wszystko jest tu, wewnątrz, nie tam, nie poza nami. Łatwo powiedzieć, że to nie moja wina, że to się dzieje gdzieś tam – ale wszyscy mamy w tym udział. Żeby więc żyć jak prawdziwa ludzka istota, musimy zdać sobie sprawę, że przedmiot i podmiot nie są w konflikcie. Zawierają się nawzajem i w po prostu siedzeniu te przeciwieństwa się rozpuszczają. O to chodzi w zen. Kiedy się rozpuszczają, jesteśmy wolni od siebie samych i od wszystkiego, co posiadamy czy do czego jesteśmy przywiązani. Jesteśmy wolni i potrafimy, jesteśmy zdolni do tego, by pomagać innym.