Żyjemy nadal w ogrodach Edenu i nadal zrywamy owoce z drzewa wiadomości dobrego i złego. Nigdy ogrodu nie opuściliśmy, zmieniła się tylko nasza percepcja. Nie widzimy już jego wspaniałości i piękna, ale użyteczność i wartość materialną, bo nade wszystko liczy się nasza wygoda. To w jaki sposób go traktujemy i uprawiamy, zależy tylko od nas. Lecz my nie pielęgnujemy, my eksploatujemy ponad miarę. Dlatego coraz mniej nam się on podoba, że coraz bardziej nie przypomina urokliwego miejsca, i żyje się w nim coraz trudniej. Zrywane owoce mają przeważnie gorzki smak złych wiadomości. Szukamy więc innych światów, odległych planet, by życie mogło trwać dalej, gdy tu już stanie się nieznośne.
Tylko czy na pewno gdzieś i kiedyś będzie inaczej, lepiej, jeśli zabierzemy tam siebie..
To jak rytuał. Raz na trzy miesiące w centrum dwumilionowego miasta, zbiera się grupka osób by medytować, by zwrócić uwagę na postępującą katastrofę klimatyczną. Jest Opat, mnisi i przyjeżdżający z różnych stron nieobojętni ludzie. Wszystko rozpoczyna i kończy dźwięk świątynnego dzwonu. Ten moment, gdy cichną ostatnie tony i nie wibruje już powietrze, jest dla mnie zawsze wzruszający. Zapada Cisza, jakby to było oko cyklonu.
We wrzącym mieście zostajemy sami ze sobą, połączeni oddechami, zjednoczeni życiem.
Większość żyjących istot musi nieustannie oddychać. Do płuc razem z powietrzem trafia cała mieszanina związków chemicznych. Najgorsze z nich to węglowodory aromatyczne i pyły zawieszone. Te ostatnie o średnicy tak małej (> 2,5 mikrometra), że z łatwością z płuc przenikają bezpośrednio do krwioobiegu. Każdy oddech więc niszczy nas od środka. Normą dziś stało się sprawdzanie jakości powietrza, gdy chcemy wyjść na zewnątrz. W sprzedaży powszechnie dostępne są maski antysmogowe. Normalne też być zaczyna, posiadanie w domu nie tylko filtrów do wody, ale też oczyszczaczy powietrza. To jednak nie wystarczy.
Żeby wyleczyć chorobę, nie leczy się tylko objawów. Potrzebne są działania! Potrzebna jest uwaga wszystkich oczu. Potrzebne jest zaangażowanie. Nie da się przecież żyć i nie oddychać!
Wiemy już, że wspólne jednostkowe działania, dają znakomite rezultaty. Tak było w latach
90-tych ubiegłego wieku z rozrastającą się w górnych warstwach atmosfery, dziurą ozonową. Cząsteczki ozonu niszczone były przez atomy chloru, pochodzące z freonów powszechnie stosowanych w dezodorantach, klimatyzacji i chłodnictwie. Zakaz używania związków CFC i wykorzystanie bezpiecznych zamienników, spowodowało wyhamowanie i zmniejszenie tego procesu. Dzięki temu dziś, dziura ozonowa ma już tylko niewielki lokalny charakter i jest realna szansa, że całkowicie zniknie. Tym samym do Ziemi dociera mniej szkodliwego słonecznego promieniowania UV, a ozonosfera (warstwa, która na poziomie morza miałaby tylko 3 mm grubości!) nadal może chronić kruche życie na naszej planecie.
Ten przykład pokazuje, że we współczesnym świecie wszystko jest możliwe! Potrzebna jest tylko zbiorowa mądrość, umiejętność współpracy i odpowiednie działania. Wtedy, nawet globalna katastrofa może zakończyć się optymistycznie.
Jeśli wydaje się być odległy dla nas: efekt cieplarniany, pływający w oceanach mikroplastik, kurczące się zasoby wody pitnej, rosnące hałdy śmieci i ubogie kraje zamieniane w wysypiska, rabunkowe wycinanie lasów czy masowe wymieranie gatunków, zróbmy to dla siebie i naszych bliskich. Bądźmy wspólnie w tym cichym cyklicznym proteście i szlachetnym siedzeniu. Bez względu na dzielące różnice jesteśmy w tym razem.
KD