Za zgodą redakcji tygodnika POLITYKA (dziękujemy!) udostępniamy bardzo ciekawy tekst Adama Grzeszaka na temat popytu na drewno i sposobów jego zaspokajania. Prenumeratorzy mogą też przeczytać całość i zobaczyć zdjęcia: https://www.polityka.pl/…/2114007,1,oxytree–lisciaste…
Adam Grzeszak, „Las na raz!”
Sadzonki są niewielkie, kilkanaście centymetrów, niewiele więcej. Nie są też tanie, każda kosztuje kilkadziesiąt złotych. Sadzi się je w równych rzędach, dość gęsto, trochę jak sad owocowy. Choć owoców nie dadzą, za to rosną w wyjątkowym tempie, nawet 2 m w ciągu roku. Paliwa dostarcza im długi palowy korzeń i gigantyczne liście, pochłaniające dziesięć razy więcej dwutlenku węgla niż inne gatunki. Po sześciu latach to już solidne drzewa, proste jak słupy, gotowe do wycinki. Mogą trafić do tartaku, tarcica może zostać wykorzystana do produkcji mebli. Z pozostałych na plantacji pniaków odbiją nowe drzewa, które po kolejnych kilku latach znów trafią pod piłę. Znów będą deski albo surowiec do płyt wiórowych, w ostateczności pelet, czyli paliwo dla energetyki odnawialnej. Taki cykl można powtórzyć cztery, pięć razy.
– Zyskuje się pełnowartościowe drewno użytkowe bez czekania przez kilkadziesiąt lat jak w przypadku sosny czy jeszcze dłużej przy dębach – przekonuje Łukasz Wilczewski, prezes wrocławskiej spółki Oxytree, która jest wyłącznym polskim dystrybutorem sadzonek drzew paulownia clon in vitro 112. Jak sama nazwa wskazuje, to sztucznie sklonowana roślina, dzieło hiszpańskich naukowców z Uniwersytetu Castilla-La Mancha. Jest hybrydą dwóch odmian paulowni, egzotycznego drzewa popularnego w Chinach i Japonii. Handlową nazwę oxytree, czyli drzewo tlenowe, wymyślił Wilczewski i zastrzegł w Polsce. Okazało się to niezłym pomysłem marketingowym, bo nowe drzewo zyskało legendę wytwórcy tlenu i zainteresowało firmy, które chcą je sadzić dla dobra planety. By redukować swój ślad węglowy, a przy okazji poprawić wizerunek jako przyjaznych środowisku.
Cud czy chwast?
Hiszpanie wykorzystali egzotyczną paulownię, bo to gatunek mający wiele odmian odznaczających się wyjątkowo szybkim wzrostem. Stworzyli wersję turbo jeszcze szybciej rosnącą, odporną na europejskie warunki, a jednocześnie bezpłodną, dzięki czemu nie obawiają się, że stracą dochody, bo rośliny każdy będzie mógł rozmnażać. Liczą, że ich drzewa zapewnią dużo taniego drewna, którego świat potrzebuje. W ciągu 20 lat mogą dostarczyć cztery razy więcej surowca niż popularne europejskie gatunki.
Nowa odmiana narodziła się dziesięć lat temu, a po kilku latach dotarła do Polski. – Powstało już wiele plantacji w całej Polsce. Posadzono ok. 300 tys. sadzonek na 600 ha. Zainteresowani są rolnicy, bo drzewa są niewymagające i można je sadzić na nieużytkach, a my dodatkowo dajemy gwarancję, że odkupimy od nich drewno – przekonuje Wilczewski. 600 ha to jednak niewiele, nie wydaje się, by polscy rolnicy zakochali się w drzewach tlenowych. Na branżowych portalach dyskutują na temat opłacalności produkcji, porównując z innymi uprawami, zwłaszcza wierzby energetycznej, czyli innego gatunku drzew szybkorosnących. Przeliczają hektary na kubiki drewna i wychodzi, że szału nie ma. Są za to kłopoty z uprawą, bo drzewa tak całkowicie niewymagające nie są.
W 2016 r., kiedy do Polski dotarły pierwsze sadzonki, Państwowa Rada Ochrony Przyrody wydała na ich temat negatywną opinię, pisząc, że „propagowanie i sadzenie obcego dla flory Polski gatunku drzewa o biologii mało poznanej w warunkach polskich jest przedsięwzięciem obarczonym ryzykiem zarówno w sensie przyrodniczym jak i ekonomicznym”. Tamte lęki, że nowe drzewa są odmianą inwazyjną, już minęły. Oxytree mają fitosanitarny paszport Wspólnotowego Urzędu Odmian Roślin i certyfikat jakości. Nie ma obawy, że wymkną się spod kontroli, jak kiedyś barszcz Sosnowskiego. Jak mogą się wymknąć, skoro są bezpłodne?
Profesora Tomasza Wesołowskiego z Pracowni Biologii Lasu Uniwersytetu Wrocławskiego to nie przekonuje. – Nawet jeśli wierzyć zapewnieniom, że hybrydy nie są w stanie wytwarzać nasion, to drzewa te wykazują olbrzymi potencjał rozrodu wegetatywnego, z odrostów. To superchwast, roślina o olbrzymim potencjale inwazyjnym. Jeśli wydostanie się spod kontroli, a przy masowej uprawie musi się to zdarzyć, mamy gotowy przepis na katastrofę – ostrzega naukowiec. Profesor zawodowo zajmuje się biologią lasów i sam przyznaje, że dla upraw drzew zrozumienia nie ma. Bo dziś także wiele lasów zostało przekształconych w rodzaj leśnych plantacji, nastawionych na wydajną produkcję drewna. Nadmiernie cięte lasy tracą bioróżnorodność, przestają pełnić swoje naturalne zadania środowiskowe. – Na przykład górskie lasy nie powinny być w ogóle cięte, bo zatrzymują wodę. A potem dziwimy się, skąd nagłe i gwałtowne powodzie – tłumaczy profesor.
Na meble i do pieca
Spółka Oxytree stara się tworzyć popyt na drewno z polskich plantacji, bo pierwsza wycinka już za rok–dwa. Dlatego zachęca meblarzy, oferując im surowiec, jeszcze importowany z Hiszpanii, z nadzieją, że go wypróbują i zaakceptują. Dotychczas zdecydowali się na to nieliczni, w tym firma meblarska RC Design specjalizująca się w meblach luksusowych. – Drewno oxytree jest lżejsze od drewna z innych gatunków drzew. Materiał jest niezwykle elastyczny, nie wypacza się, jest jednorodny, pozbawiony sęków i wosku. Nadaje się zarówno do elementów konstrukcyjnych, jak i do mebli z litego drewna. Dlatego zdecydowaliśmy się wykorzystać go do stworzenia kolekcji mebli Oxy Line – mówi Rafał Cebula, współwłaściciel RC Design.
Tego zachwytu nie podziela dr Andrzej Nosowiak, kierownik zakładu badania i zastosowań drewna z poznańskiego Instytutu Technologii Drewna – Sieć Badawcza Łukasiewicz. – Oxytree w porównaniu z podstawowym gatunkiem, jakim w Polsce jest sosna, daje drewno dużo mniejszej gęstości, bardziej miękkie, o dwukrotnie mniejszej wytrzymałości i sztywności przy zginaniu. Także urodą nie zachwyca. Ma dość monotonny rysunek i kolor, ale to już jest kwestia gustu – wyjaśnia dr Nosowiak. Jego zdaniem nowy surowiec łatwiej znajdzie zastosowanie jako paliwo dla energetyki odnawialnej albo w przemyśle płyt drewnopochodnych. Zainteresowani mogą też być wytwórcy palet i opakowań drewnianych korzystający już z drewna pochodzącego z upraw plantacji szybkorosnącej topoli. Technologia pozwala dziś na montaż wytrzymałych konstrukcji nawet z drewna o stosunkowo małej wytrzymałości.
Węglowym śladem
Rafał Cebula przekonuje tymczasem, że oxytree daje drewno luksusowe, które świetnie nadaje się do efektownych, designerskich mebli, dlatego wróży mu powodzenie. – Naszą ofertę kierujemy do klientów troszczących się o środowisko. Dla nich znaczenie ma fakt, że kupują meble z ujemnym śladem węglowym. Czyli zrobione z surowca, który zakumulował więcej CO², niż powstało go przy produkcji mebla – dodaje. Firma RC Design jest zainteresowana nowymi ekologicznymi materiałami. Dlatego uczestniczy też w pracach polskiego konsorcjum tworzącego meblarski zamiennik drewna z wytrzymałego biokompozytu lignocelulozowego pozyskanego z upraw konopi siewnych, topinamburu, wieloletnich traw i sorgo. Ponoć o wyjątkowych walorach estetycznych.
Być może twórcy nowatorskich mebli dobrze odczytują znaki nadchodzących czasów, kiedy to pochodzenie surowca, z którego powstał produkt, będzie mieć równie duże znaczenie, jak jego jakość czy uroda. Nie ma jeszcze obowiązku podawania informacji o śladzie węglowym, ale to tylko kwestia czasu. Zresztą w meblarstwie normą staje się już produkcja z drewna posiadającego certyfikat FSC. Zaświadcza, że surowiec został pozyskany w ramach odpowiedzialnej gospodarki leśnej.
Dostawców certyfikuje międzynarodowa organizacja non profit Forest Stewardship Council, kontrolując stosowanie odpowiednich standardów ekologicznych, społecznych i ekonomicznych. Ikea, dla której Polska jest drugim światowym centrum produkcyjnym, deklaruje, że używa niemal wyłącznie surowca z certyfikatem FSC lub pochodzącego z odzysku. Podobnie wygląda sprawa w przypadku firmy Jysk.
Tymczasem Lasy Państwowe, główny dostawca surowca dla polskich fabryk drzewnych, zaczynają mieć problem ze spełnianiem standardów FSC. Już dwie regionalne dyrekcje LP, w Krośnie i Łodzi, utraciły certyfikat, a być może całe przedsiębiorstwo spotka to samo. Na początku marca dyrektor generalny Lasów Państwowych wyjaśnił organizacjom branży drzewnej, że leśnicy przestrzegają polskiego prawa i to powinno im wystarczać jako rękojmia zrównoważonej gospodarki leśnej. Nie potrzeba żadnych certyfikatów zagranicznych audytorów, zwłaszcza FSC stosującego skomplikowane i kosztowne procedury.
– To dla przemysłu meblarskiego i innych branż drzewnych kolejny problem, bo borykamy się już z deficytem surowca, a teraz dojdzie brak certyfikatu. Tymczasem dla wielu producentów podstawowym warunkiem wykorzystania drewna jest, by posiadał certyfikat FSC – wyjaśnia dyr. Michał Strzelecki z Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Producentów Mebli.
Może więc wykorzystywać drewno z plantacji? Okazuje się, że z punktu polskiego przemysłu meblarskiego to kwiatek do kożucha. W kraju monopol należy do Lasów Państwowych, a import drewna jest nieopłacalny, bo nasz kraj jest wielkim producentem, ale tanich mebli, głównie tapicerowanych, produkowanych z płyt drewnopochodnych, a nie z drewna litego. Dla branży kluczowe znaczenie mają płyty, więc jeśli ktoś może być zainteresowany surowcem z plantacji, to płyciarze, ale oni mają duże potrzeby surowcowe. Mimo to niektóre polskie firmy tworzą na własne potrzeby plantacje drzew. Przykładem są zakłady International Paper w Kwidzynie, które zainwestowały w największą w Europie plantację topoli hybrydowej. Wprawdzie nie jest to surowiec do produkcji papieru, ale paliwo dla zielonej energetyki. Drzewa są wycinane w cyklach 3–4-letnich z przeznaczeniem na biomasę energetyczną.
Ciemna strona plantacji
Na świecie rośnie areał plantacji drzew. Organizacja do spraw Wyżywienia i Rolnictwa ONZ (FAO) jest do nich entuzjastycznie nastawiona. Uważa, że jeśli będą prowadzone w sposób zrównoważony, mogą stanowić ważny substytut dostaw naturalnych surowców leśnych. FAO szacuje, że światowe plantacje dostarczają już ok. 44 proc. drewna okrągłego. „Plantacje leśne są wykorzystywane do zwalczania pustynnienia, ochrony bioróżnorodności, zrównoważenia emisji dwutlenku węgla, ochrony gleby i wartości wody, rekultywacji terenów wyeksploatowanych przez inne sposoby użytkowania gruntów, zapewniania miejsc pracy na obszarach wiejskich oraz, jeśli jest to efektywnie planowane, różnicowania krajobrazu wiejskiego” – czytamy w dokumencie FAO.
Organizacje ekologiczne mają zastrzeżenia. Alarmują, że coraz częściej pod topór idą naturalne lasy, by na ich miejsce wprowadzać monokultury drzew. Tak się dzieje głównie w biednych krajach stref podzwrotnikowych. Same tylko kraje azjatyckie dostarczają ponad 60 proc. drewna z plantacji. Powstawanie wielkich, intensywnie uprawianych monokultur drzew egzotycznych, takich jak szybko rosnący eukaliptus, akacja czy palmy kauczukowe oraz oleiste, jest przyczyną wycinki lasów deszczowych, kluczowych dla ochrony klimatu.
Ten trend widać też w Europie. Nie tylko w Polsce, gdzie pod topór idzie Puszcza Białowieska, ostatni naturalny las. Szczególnym przypadkiem jest Szwecja, która z kraju zalesionego zmienia się w zadrzewiony, bo wycina się lasy, by na ich miejsce sadzić plantacje drzew użytkowych. Równo, pod sznurek, tak by można je było łatwo ciąć harwesterami. Prowadzi to do konfliktów, bo lasy tracą funkcje biologiczne i społeczne, zamieniając się w fabryki drewna. Opisuje to przejmująco Maciej Zaremba Bielawski w wydanej właśnie książce „Leśna mafia. Szwedzki thriller ekologiczny”.
Dlatego obrońcy środowiska w plantacjach widzą ogromne zagrożenie. Światowy Ruch na rzecz Ochrony Lasów Deszczowych we wrześniu każdego roku organizuje dzień walki z monokulturowymi plantacjami drzew. W czasie ubiegłorocznego dnia wystosowano apel pod hasłem „Nikt nie będzie zdrowy w chorych ekosystemach”. „Światowi przywódcy nadal mają nadzieję na reaktywację gospodarczą po pandemii wykorzystującą te same modele gospodarcze, które doprowadziły nas do kryzysów covid, klimatycznego i bioróżnorodności. W tym kontekście przedsiębiorstwa sektora plantacji stanowią główną część problemu. Setki tysięcy hektarów – mokradeł, lasów, sawann i łąk – zostało przekształconych w monokultury drzewne” – czytamy w odezwie. „Monokulturowe plantacje drzew niszczą różnorodność siedlisk i nisze ekologiczne istniejące w naturalnych ekosystemach. (…) Monokulturowe plantacje nie powinny być częścią dyskusji na temat sekwestracji dwutlenku węgla w celu zahamowania kryzysu klimatycznego. Nie powinny być częścią dyskusji na temat przywracania środowiska naturalnego”.
Eksperci nie pozostawiają jednak złudzeń: światowy popyt na drewno będzie rósł, więc jeśli mają ocaleć lasy, jesteśmy skazani na plantacje. Kluczem jest zachowanie standardów ochrony i różnorodności biologicznej, a także poszanowanie potrzeb i warunków życia społeczności lokalnych. Inaczej czeka nas katastrofa stokroć gorsza niż pandemia.
ADAM GRZESZAK
Polityka 17.2021 (3309) z dnia 20.04.2021; Na własne oczy; s. 92
Oryginalny tytuł tekstu: „Las na raz!”